Wsłuchując się w opinie ekspertów na temat sytuacji ludzi starych w nowoczesnym świecie, można odnieść wrażenie, że jest źle, a nawet coraz gorzej, a przygnębiający nastrój ich wniosków nieuchronnie musi się udzielić każdemu. Antoni Kępiński kreślił przed laty taki obraz losu człowieka starego: "we współczesnym świecie naukowo-technicznym obowiązuje zasada użyteczności - człowiek jest dobry, dopóki jest użyteczny. (...) Zasada ta godzi przede wszystkim w ludzi starych, oni nie nadążają za tempem współczesnego życia, nie mają sił, aby sprostać różnego rodzaju obowiązkom i rolom, jakie to życie narzuca (...). Poczucie niepotrzebności zwykle znacznie przyspiesza proces starczej degradacji, (...) człowiek niepotrzebny jest tym, na którego wydano wyrok śmierci społecznej". Adam Zych, nawiązując do Wiesława Łukaszewskiego, mówi, że "starość przestała być przedmiotem dumy, źródłem dodatkowej godności człowieka, a stała się powodem zawstydzenia i źródłem poczucia zagrożenia". Zdaniem Brunona Synaka nigdy chyba świat nie dyskryminował starości tak drastycznie jak dziś, nigdy pozycja społeczna człowieka starego nie była tak podła. Nie nadążając za wyzwaniami współczesności, wyłamując się z obowiązującego stylu życia, jaki dyktuje prawodawcza ideologia systemu społecznego, manifestująca się w kulturze młodości z właściwymi jej aktywizmem i witalnością, hedonizmem i narcyzmem, pragnieniem zdobywania i transgresji, kultem ciała i prawidłowego wizerunku, obsesyjnym konsumpcjonizmem i bez mała neurotyczną ruchliwością, człowiek stary skazuje się na dyskryminujące piętno społecznej dysfunkcjonalności. Niezdolni do uczestnictwa w "normalnym" życiu społecznym ulegają wielowymiarowemu wykluczeniu społecznemu i postępującej marginalizacji, zasilając szeregi underclass, tj. ludzi definiowanych w ramach tego dyskursu jako społeczny balast, rosnące - zwłaszcza w warunkach demograficznych realiów zwiększającego się odsetka osób w wieku "poprodukcyjnym" - obciążenie systemu społecznego, utrudniające jego rozwój w jedynie słusznym kierunku wzrostu gospodarczego mierzonego wskaźnikami makroekonomicznymi. Rozszerza się swoista gerontofobia, petryfikując odwieczny i ponadczasowy podział na "normalnych" i "nienormalnych", "prawidłowych" i "nieprzystosowanych", "swoich" i "obcych". W dekoracjach teatru demokracji, tolerancji i wielokulturowości niepostrzeżenie rozwija się kapilarna wiedzowładza tej ideologii, której bezwzględność i siła wyraża się w powszechnej jej akceptacji przez prawidłowo zsocjalizowaną większość, dla której prawomocny styl życia jest oczywisty sam przez się i nie wymagający dodatkowego uzasadnienia. Najbardziej dobitnym świadectwem potęgi tej przemocy symbolicznej nie jest sama "tyrania większości", ale ci spośród mniejszości underclass, którzy identyfikują się z narzuconą im interpretacją rzeczywistości i postrzegają sami siebie i swoje życie jako niewłaściwe, odbiegające od wzorca realizowanego przez "normalnych ludzi". Ci, którzy chcieliby zatem żyć jak oni, tylko z określonych przyczyn nie są w stanie i w efekcie ze wstydem postrzegają sami siebie i swoje życie. (fragment tekstu)