Jeśli istniałby sposób na wykluczenie spośród tzw. utopistów osób o pobudkach zniekształconych (np. psycho- i socjopatycznych), to pozostałą resztę tej niby-społeczności moglibyśmy śmielej uznać za marzycieli. W stosunku do wyodrębnionej w ten sposób grupy, tj. utopistów uznanych za "marzycieli właściwych", łatwiej by nam było wówczas orzec, ku czemu mogą oni ogólnie kierować swoje marzenia - i nie ryzykując błędu powiedzielibyśmy, że przedmiotem takich "marzeń" będą raczej porywające generalia, aniżeli nużące, a niekiedy i męczące szczegóły, w których gustują z kolei częściej wspomniane wcześniej orientacje psycho- i socjo-zniekształcone. Samo zarządzanie publiczne, polityki sektorowe czy wreszcie cała polityka publiczna - rzadziej bywają sferami utopijnych marzeń. Są niemal na wskroś praktyczne, są szczegółowe i zwykle są mało porywające, choć zarazem nikt nie przeczy, że są potrzebne tak, jak przysłowiowa ciepła woda w kranie. Jednak marzyć można o nich zwykle jedynie wtedy, gdy ich nie ma, będąc np. otoczonym arbitralnością scentralizowanego i niewydolnego aparatu publicznego w systemie zamkniętym, jak bywało w Polsce, albo obserwując ich zastój, czy rozpad. Tak czy inaczej, aby tęsknić do takich spraw publicznych, trzeba najpierw jakąś drogą zaznajomić się z nimi, zobaczyć je, poczuć - czy to jako obywatel, czy jako klient administracji - w krajowych lub zagranicznych realiach życia publicznego. Aby tęsknić do ciepłej wody w kranie, trzeba najpierw wiedzieć, że jest to możliwe, ponieważ np. czytało się o tym albo wręcz zaznało się wygody posiadania takiego domowego ujęcia.(fragment tekstu)