Zniknął święty stan miast i ich mieszkańców w Polsce, a smutne tylko ślady i słabe pamiątki jeszcze nam go przypominają. Tam, gdzie przedtem przemieszkiwali monarchowie z licznym swym dworem, tam gdzie naród zgromadzony znajdował poważanie u obywateli, tam kilka przejeżdżających family nie znajdzie dziś przytułku na noc jedną"1. Tymi słowy w pierwszych latach XIX wieku żalił się światły ekonomista nad stanem współczesnych mu miast polskich. Nie wydaje się w rozstrzygnięciu sprawy zasadniczej, czy upadek miast polskich spowodowany był, jak twierdzi niemiecki historyk, tym, "dass die Gesetze in Polen wohl gut gewesen, dass sie aber nicht befolgt worden seien"2, czy też, jak mówi Wawrzyniec Surowiecki, przeciwnie, dlatego, że "rząd krajowy [w dawnej Polsce - W.K.] nie tylko się nie przykładał w niczem dla podźwignięcia miast, ale nadto szkodził im zawsze i w tem zaś nawet, gdy miał dobre zamiary (...) [i tylko było - W.K.] (...) szczęściem dla narodu, że niesprawiedliwy i ciemny prawodawca rzadko kiedy ma dosyć odwagi, do wykorzystania szkodliwych praw i rozkazów swoich3 - stwierdzić należy, że gwałtowny spadek miast polskich w drugiej połowie XVII i pierwszej XVIII wieku już przy dzisiejszym, mocno jeszcze niezadowalającym stanie nauki w tym przedmiocie, jest niewątpliwy. Druga połowa XVIII wieku, duch reformistyczny epoki stanisławowskiej przyniosły i na tym polu dążenie do naprawy istniejącego stanu rzeczy. Jednak tak komisje boni ordinis, jak ożywiona, a całkowicie dotąd nieopracowana działalność Departamentu Policji Rady Nieustającej, nie zdołały stworzyć dzieł trwalszych, przerwane śmiercią tych instytucji, a następnie upadkiem niepodległego państwa polskiego. Polityka rządów zaborczych w stosunku do miast ziem polskich całkowicie nie jest wyjaśniona. Jeszcze ziemie pierwszego zaboru znajdują się w stosunkowo uprzywilejowanym położeniu. Systematyczna praca Bära4 przedstawia nam, choć stronniczo, całokształt polityki pruskiej, praca Rarpina5, Barwińskiego6, Tokera7 i inne - fragmenty polityki austriackiej w stosunku do ziem zyskanych na Polsce w roku 1772. Widzimy tam z jednej strony zdecydowaną i pożyteczną politykę pruską, ograniczającą się jednak głównie do uporządkowania spraw ustrojowych8 oraz skarbowości miejskiej, z drugiej chwiejną politykę austriacką, polegającą właściwie na przedwstępnych czynnościach, gwałtownym zbieraniu materiałów, dążeniu do zdobycia jakiej-takiej orientacji w chaosie setek, gospodarczo nic nie znaczących, lecz prawie w ustrój miejski wyposażonych rad. Z arówno jednak pierwsza, jak i druga, nie zdążyły osiągnąć zamierzonych rezultatów, gdy dyktatura napoleońska w Europie, przekreślając istniejące granice polityczne i podział, który, choć zachwiały i częściowo zmieniony w roku 1815, przetrwał jednak aż do wybuchu wojny światowej, do roku 1914. W jakim stanie twór napoleoński, Księstwo Warszawskie, obejmował po rządzie pruskim miasta - o tym mówi nam sumiennie i rozumnie napisana współczesna praca Wawrzyńca Surowieckiego O upadku przemysłu i miast w Polsce (wydana w Warszawie w 1810 roku), z której kilka charakterystycznych słów cytowałem już na początku. Mówią nam o tym jednak i wycinki nam współczesnego badania naukowego, a przede wszystkim niezwykle cenna praca Henryka Grossmana Struktura społeczna i gospodarcza Księstwa Warszawskiego9. I tu przede wszystkim uderzać nas musi jeden fakt: na podstawie analizy spisu z roku 1808 dochodzi Grossman do wniosku, że "z ogółu ludności 1 576 062, tj. 77,26% przypadło na wsie, gdy "miasta" skupiały 463 591 osób, tj. aż 22,72%"10, a nawet po szacunkowej korekturze istniejących w spisie błędów - ⅕ ludności Księstwa. Sprawa początkowo wydaje się niejasna: jakże przy tak silnym natężeniu urbanizacji możliwy jest tak opłakany, jak przedstawiony przez Surowieckiego, stan miast? Lecz w tej pozornej trudności leży jednocześnie i rozwiązanie zagadnienia: owe 22,72% ludności zamieszkało w miastach, nie świadczy wcale o postępie urbanizacji kraju. O we z prawnego punktu widzenia "miasta" - w rzeczywistości były nieraz zgoła nieznacznymi miastami, zaś owa "ludność miejska" - w znacznej części składała się z rolników. Świadczą nam o tym zgodnie zarówno głosy współczesnych (S. Staszic11, J.B. Flatt12, W. Surowiecki i inni), jak i cyfry spisów urzędowych (np. miasto Urszulin w powiecie włodawskim, departamencie siedleckim liczyło w 1810 roku 10 dymów i 54 dusze! Z aś w całym Księstwie w tymże roku liczono 50 miast o mniej niż 50 dymów, a 19 o mniej niż 200 duszach!13). Żeby więc z owych formalnie bliskich ścisłości, lecz praktycznie nic nie mówiących cyfr spisów z 1808-1810 roku wyciągnąć istotne dla historii gospodarczo- społecznej znaczenia wnioski - przeprowadza Grossman swego słowa analizę struktury zawodowej ludności Księstwa, zapominając o nieistotnym podziale na ludność miejską i wiejską. Ta analiza doprowadza go do wniosku, że "cała (...) produkcja rzemieślniczo-przemysłowa wynosi [winno być: zatrudnia - W.K.] zaledwie 9,3% osób czynnych zawodowo i obejmuje już w tej cyfrze zarówno rzemiosła chrześcijan jak i Żydów, zarówno w miastach jak i na wsi. Dopiero te cyfry przedstawiają nam prawdziwy stan rozwoju ówczesnej produkcji rzemieślniczo-przemysłowej i korygują też obraz, jaki otrzymuje się na podstawie nieścisłego wyróżnienia ludności na miejską i wiejską"14. Taką drogę musiał wybrać autor, stawiający sobie za cel zbadanie "struktury społeczno-gospodarczej [domyślnie: ludności - W.K.] Księstwa Warszawskiego". Do zagadnienia samego można jednak podchodzić inaczej: mianowicie nie od strony ludności, lecz od strony miast. Brzmiałoby wówczas ono nie: jaką jest struktura społeczno-gospodarcza ludności, lecz jakim jest charakter owych jednostek społeczno-gospodarczych miast? I naczej: które spośród 405 w roku 1808, a 633 w roku 1810 miast Księstwa w znaczeniu prawnym - są nimi również i w znaczeniu gospodarczym, które są zaś z gospodarczego punktu widzenia wsiami? Odpowiedź na to pytanie stawia sobie za cel niniejsza praca.(fragment tekstu)