Ekonomia, zdaniem Caro, jest jak dotąd nauką, która dzieli, a nie łączy ludzi. Brak jej, jak mówi, trwałego punktu oparcia, co powoduje, że nie jest w stanie sformułować jednoznacznych recept w postępowaniu gospodarczym, a jej "prawa" są jedynie (powtarza za szkołą historyczną) pewnymi tendencjami, a nie czymś, co powszechnie i zawsze obowiązuje. Owszem, liberałowie i socjaliści twierdzą, że takie stałe prawa odkryli. Ale do czego to prowadzi? Ekonomia liberalna oparta na fundamencie Smithowskiej gloryfikacji egoizmu jest "nauką straszną" wyzwalającą chciwość i przebiegłość, a tym samym zmieniającą świat w "salę giełdową", gdzie główną wolnością jest "wolność umierania z głodu". Liberałowie zapomnieli, że nie można całkowicie zaufać naturze ludzkiej, która jest ułomna i dlatego "musi być ujęta w karby". Z kolei socjalizm swoje cele chce osiągnąć drogą całkowitego przymusu realizowanego poprzez dyktaturę proletariatu, czyli poprzez oddanie władzy w ręce ludzi niekompetentnych. Socjaliści zapominają, że zanegowanie istnienia pieniądza czy własności prywatnej to odebranie możliwości racjonalnego gospodarowania. Zarówno liberalizm, jak i socjalizm odrzucają etykę, normatywność, co dla Caro jest nie do zaakceptowania. (fragment tekstu)