Jeśli więc mówimy o relacji między partykularnym "ja" a instytucją czy autorytetem symbolicznym, warto przywołać inny język, który tę sytuację opisuje, a mianowicie język, który nie zapoznaje fundamentalnej przemocy, jaka towarzyszy procesom upodmiotowienia. Myślę tu o teorii lęku przed wpływem Harolda Blooma 13. Bloom, enfant terrible amerykańskiej humanistyki, wytrawny i zagorzały polemista, pozostający ciągle w opozycji do panujących trendów, ukuł teorię, występującą przeciw wszystkim przyjętym metodologiom, opartą na nieusuwalnym agonie. We- dług niej istotą osiągnięcia pisarskiej samoświadomości i wybitności jest przezwyciężenie wpływu swojego poprzednika, tj. ukonstytuowanie siebie samego jako wyższego od tego, z kogo czerpało się inspirację. Chodzi o to, by urodzić własnego ojca: tak przepracować swojego poprzednika, by go przekroczyć i samemu zdawać się jego źródłem. Nie jest przedmiotem naszych rozważań teoria poezji, lecz problem podmiotowości, rodzącej się w łonie starcia z instytucją: najpierw, na etapie edukacji menedżerskiej - z akademią, a później, w życiu zawodowym - z organizacją. To te właśnie instancje będą pełniły - w proponowanym przeze mnie odczytaniu - rolę wielkiego poprzednika, wpływu, który jednostka musi przezwyciężyć, by móc powiedzieć o sobie "ja"